niedziela, 20 października 2013

Leniwe popołudnia, czyli gdzie zjeść na mieście.




Zazwyczaj do knajp wychodzę w niedziele na późne obiadokolacje. Nie zawsze, bo często do wieczora jestem u rodziców pod Wwą, ale jak tylko trafi mi się niedziela w Wwie od razu to wykorzystuję. Tym razem jednak w związku z moimi urodzinami wybrałam się w poniedziałek do niedawno otwartego lokalu Mezze. Niestety okazało się, że po niedzielnej imprezie ani hummusu ani baba ghanoush nie było :( Za to mnie i P. przywitał przemiły Pan wyciągając w naszą stronę rękę z falafelem :) Obiecałam (sobie, P. i Panu), że w tym tygodniu na pewno tam wrócę! I tak też stało się w środę. Na szczęście wszystko było, znowu zostaliśmy powitani falafelem i co bardzo mi się spodobało, nie było problemu żeby "hummus & falafel" zamienić na "pól hummus-pół baba ghanoush" :) P. zamówił "mezze" (fotki brak, ale zestaw był podobny do mojego tyle, że na 1/3 talerza pojawił się labane i nie było falafela). Falafel......Mistrz!!!! Prawie równie dobrego jadłam jedynie w Fenicji na Świętokrzyskiej (o niej też będzie post). Piękny, zielony, aromatyczny, gorący i świeżo zrobiony. Baba ghanoush była dla mnie ciut za mało słona, natomiast hummus za lekko zblenderowany i za mało tahinowy (o hummusie idealnym, dla którego jeżdżę do Krk co 3 mies poczytacie pewnie po nast weekendzie, bo planuję odwiedzenie mojego "hummuguru" Hummus Amamamusi ;)) Jednak po dodaniu cytryny, oliwy i zerwanej, ze stojącej na oknie doniczki, kolendry był już naprawdę dobry (mam skrzywienie smakowe co do hummusu - mam ideał, do którego odnoszę wszystkie inne, ale każdy ma własny ideał :)). P. natomiast bardzo smakował, bo lubi jak hummus nie jest idealnie gładki :) Po posiłku ucięłam sobie pogawędkę z Panem zza lady (i dostałam jeszcze 2 falafle extra!) na temat hummusu (ja wiem, że może nie powinnam, ale czuję się czasami lekkim "hummusospecem"i naprawdę chciałabym żeby hummus był podawany w wersji "idealnej"). Tak jak myślałam hummus jest na razie testowany w różnych wersjach żeby sprawdzić co najbardziej pasuje polskiemu podniebieniu. Dzień wcześniej był podobno bardzo tahinowy (żałuję, że się nie załapałam) - banalne zdanie, ale świetnie świadczy o właścicielu - hummus robiony jest codziennie na świeżo. Co ciekawe w hummusie tym nie znajdziemy czosnku :) Kolejny hit tego miejsca - Pita! Żałuję, że nie zrobiłam fotki, bo była to najlepsza pita mojego życia. Ciepła, puszysta, miękka.. CU-DO! Podobno pieczona jest gdzieś w Pl przez świetnego znawcę tematu i dojeżdza do Mezze autobusem ;) Zestawy podawane są z warzywami w małych miseczkach - dla jak zwykle za mało słone ;) Pomidor, ogórki super. Zamiast brokuła podała bym np. konfiturę z czerwonej cebuli :)
Podsumowując: super miejsce na lunch, cudowny falafel i pita plus prostota i przytulność umeblowania  (i ta kolendra w doniczkach na parapetach <3 ) Naprawdę polecam!

Edit z 20.12.13: Ponownie odwiedziłam Mezze, ponieważ dostałam cynk, że hummus pojawił się w nowej "poprawionej" wersji. Przybyłam, zjadłam i zwyciężyłam! A właściwie wygrał hummus: kremowy, gładki, przyprawiony, pięknie rozsmarowany po talerzu. Ogłaszam, że znalazłam miejsce idealne aby wybrać się na duet "hummus & falafel".
Przy okazji spróbowałam nowości: samosów (bardzo dobre z pysznym sosem) oraz Kibbe - przekąska z kaszy bulgur z nadzieniem ze słodkiej cebulki i pieczarek (ciekawa rzecz!). Polecam tem pyszną herbatę z przyprawami :)

Hummus (nowa wersja) oraz Kibbe w rogu :)

Falafel & hummus (po lewej) & baba ghanoush (po prawej)

Falafel <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz